(26.12)
Kamakura( 鎌倉) i Enoshima (江の島)
W drugi dzień NIEświąt, czyli w kolejny dzień obżarstwa świątecznego w Polsce,pozbawione jakichkolwiek przysmaków świątecznych, którymi mogłybysmy się obżerac, postanowiłyśmy pojechać do Kamakury i znajdującej się blisko niej malutkiej wysepki – Enoshimy. Nie sa to szczególnie odległe miejsca od Hakone, podróż pociągiem zajęła nam z dwoma przesiadkami około 1h40min. W Fujisawie, jednym z miejsc przeaidki,i można było kupic za 580Y jednodniowy free pass na pociągi jednej linii jadącej i przez Kamakurę i Enoshimę, co znacznie obniżyło koszty wycieczki.
Jeżeli Kamakura, to wiadomo co, a własciwie kto jest tam gwaizdą – tak, właśnie ON: THE ONE AND ONLY – DAIBUTSU:) Chęć jak najszybszego zobaczenia tego (dzięki naszemu podręcznikowi z I roku :D) kultowego posągu była ogromna, ale bardziej nam po drodze była najpierw Enoshima.
Doprawdy urocze to miejsce. Całą wysepkę można obejść w mairę szybkim tempem w 2-2,5 godziny, pod warunkiem, że nie będziemy się zatrzymywać na dłużej przy żadnej ze znajdującyh się tutaj światyń, a własciwie świątynek, bo większość z nich jest bardzo mala i jest ich naprawdę mnóstwo.
Sporo jest tez punktów widokowych, z których można podziwiac przede wszystkim Fuji:) Trudno jest opisać słowami jak bardzo te widoki są piekne i jak pięknie, niezaleznie od miejsca z którego się patrzy, wygląda Fuji:) Szkoda tylko, że było trochę pochmurno i przez większośc czasu Fuji nie była bardzo wyraźnie widoczna, ale mam nadzieję, że może wiosną lub latem uda nam się tutaj wrócić, bo to przepiekne miejsce (chociaż zdaje sobie sprawę, ze będę pewnie tak chcieć i myślec o wielu innych miejscach które zamierzam odwiedzic…:) ). W dzień naszej wycieczki wiatr na Enoshimie wiał tak mocno, że ledwo utzrymywałam w reku aparat robiąc zdjęcie, dosłownie głowę urywało:D, ale było warto powalczyć troche z żywiołem dla tych widoków.
Po tym jak w dość ekspresowym tempie zwiedziłyśmy Enoshimę, popędziłysmy do Kamakury, do Kotokuin,do Daibutsu. Świątynia przy której się znajduje, jest niecałe 10 minut piechotą od stacji. Przewodniki opisują ten posąg jako jeden z symboli Japonii i jednen z najważniejszych zabytków bla bla bla.., więc turystów w tym miejscu naprawdę sporo, tych spoza Japonii także. ( Do naszego hotelu, czy w ogle do Hakone gaijini tez docieraja, a jakże, jednak nie w takich duzych ilościach) Wstęp na teren świątyni tylko 200Y, naprawdę tylko, bo Daibutsu robi duże wrażenie….:) 13m wysokości wliczając podest. Jest super wkomponowany w otaczajacy krajobraz, chyba zresztą jak wszystkie japońskie świątynie i chramy (związek z naturą itd. ..).
Jak tylko zobaczyłysmy Buddę w całej jego okazałości, na myśl przyszło nam jedno zdnaie. Stanęłyśmy przed posągiem i na "trzy czteeery: 大きい大仏ですね!" :D Budda wyglada bardzo dostojnie. Wiele Japończyków zapalało przed nim kadzidełka.
Kolejna „atrakcja” było to, że „do Buddy” moza wejść, bo on w śordku „nic” nie ma:) Za 20 dodakowych jenów, weszłysmy więc sobie „do Buddy” . były tam tablice z opisana historią i technika powstania posągu, ale dla wszystkich najwększą frajdą było dotknięcie ścian(ciała) Buddy, które swoja drogą były ciepłe, bo nagrzane od słońca. Inna ciekawostka było to, że w dniu w którym byłysmy Buddę „wietrzono” przez takie jakby okienka w plechach.
Obejzrałyśmy Buddę, zrobiłysmy mu zdjecia chyba pod kazdym możliwym katem, szybko obeszłyśmy dookoła świątynie i ogród,a potem biegiem do następnej światyni.
Hasedera. Świątynia poświęcona bogini (Hase) Kannon. Tutaj wejscie 300Y. Położona jest na dosć dużym wzniesieniu (z wielu jej miejsc rozpościera się wspaniały widok na Zatokę Sagami i część Kamakury), wygląda wprost prze –prze- pieknie. Składa się z kilku mniejszych i jednego większego budynku, wszystkie widać w miarę nidawno chyba odnowione, wokół dużo drzew, bardzo ładne ogrody, cmentarz buddyjski. W dwóch miejscach pełno było posążków Jizou (pełno, co najmniej kilkaset), czasami ubranych, np. w czapeczki, lub przyozdobionych kwiatami. W głównym budynku znajduje się posąg Kannon o12 głowach, jak podają ponad 9m, cały w złocie, imponujacy, niestety robienie zdjęć zakazane.
W okolicy Daibutsu jest jeszcze kilka znanych świątyń, ale my postanowiłyśmy pojechać bardziej do centrum Kamakury, do Hachimangu – jednej z najbardziej znanej i ważnej świątyni, bardzo charakterystycznej, z wielkimi czerwonymi torii przy wejściu. Jedno z torii znajduje się niemal na dość ruchliwej ulicy.. Zresztą kolor czerwony dominuje w/na całej świątyni, dośc „pstrokato” jest (chciaż nie widziałam jeszcze Nikko, więc może powinnam się powstrzymać od użycia „pstrokato”..), powiedziałabym agresywnie, a do głównego budynku trezba „wspiąc się” po wielu wielu schodkach. Ludzi bardzo dużo, gwarno. Ze środka słychać było odgłosy odprawianych tam modłów czy jakiejś ceremonii, widziałysmy z Kaśią przechadzającego się po terenie świątyni kapłana shinto – jego strój wyglądał..bosko:)Obok głównego budynku wystawione były stragany z różnymi wróżbami, talizmanami i in. Rzeczami związanymi ze świątynia, a sprzedawały te rzeczy miko, tradycyjnie ubrane na biało czerwono.
Z Tsurugaoka Hachimangu pobiegłyśmy do oddalonej ok. 15 piechotą ( niestety pod górę, więc po całym dniu latania-zwiedzania pare razy mi się przeklnęło:D...) świątyni Kenchouji. Niby jest zaraz koło drogi, a jednak schowana pomiędzy pagórkami.Wstęp 200Y. Tutaj zupełnie inny klimat niż w Hachimangu, jest dośc skromnie, widać po budynkach upływ czasu, ubogo w kolory (nie malowane drewno), cisza i spokoj, prawie nikogo nie było. Tymniemniej tez robi duże wrażnie. Do jednego z budynków można wejść i przejśc się dookoła takim jakby balkonikiem. Warto to zrobić, bo z tyłu budynku jest piękny ogród.
fot.Kasia
Niestety „tylko” tyle zdołałyśmy zobaczyć w Kamakurze i na Enoshimie. Kolejna wizyta konieczna, bo za dużo pięknych miejsc jeszcze zostało do odwiedzenia. Wybór gdzie chce się pójsć i co ewentualnie sobie odpuscić jest bardzo bardzo trudny, wszystkiego jest szkoda, wszędzie chciałoby się pobyć dłużej, bardziej „pokontemplować” to piękno, ale co zrobić… Myślę, że to będzie stanowiło problem wielu/wszytskich wycieczek, które zamierzamy zrobic będąc w Japonii. Czy tutaj musi być wszędzie tak ładnie?:D
Dwie studentki japonistyki opisujące swoje wrażenia z pobytu na stażu w hotelu w Japonii. Ten sam czas, to samo miejsce, ale często postrzegane inaczej... (stronę najlepiej oglądać w przeglądarce Mozilla Firefox lub jakiejkolwiek innej poza Internet Explorer)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2011
(39)
-
▼
lutego
(28)
- Total blackout, czyli ciemno wszędzie, głucho wszę...
- 遊びましょう!(Pobawmy się! )czyli wizyty w 箱根の森小学校 (Szko...
- 世界一の仕事, czyli najwspanialsza praca na świecie
- 日常生活 życie codzienne, czyli サバイバル (survival) szkoł...
- Integracyjne zawody „sportowe”
- W poszukiwaniu góry Fuji, czyli jezioro Ashi, Koma...
- Let's party!,czyli 飲み会
- 一緒に頑張りましょう!, czyli wszyscy razem, ze wszystkich sił!
- Praca i posiłki
- お待たせいたしました…
- Dormitorium (tudzież Akademik)
- Hakońskie okolice
- こい こいお正月… , czyli Nowy Rok po japońsku
- Show me the money...czyli dzień pierwszej wypłaty ...
- Kamakura( 鎌倉) i Enoshima (江の島)
- Wrażenia poświąteczne
- Śnieg w Hakone
- ホホホ ポーランド!/ Ho ho ho Poorando!
- あなたの体は100%元気?
- Owakudani (大涌谷) i Ashi no ko(芦ノ湖)
- 頑張って下さい!
- 日本の現実, czyli japońska rzeczywistość
- お辞儀をお願いします!Ukłon proszę!
- Fujiya Hotel welcomes new members!
- W ramach wstępu. A raczej: Od czegoś trzeba zacząć.
- 日本へようこそ!Welcome to Japan!
- Refleksje przed
- Irasshaimase
-
▼
lutego
(28)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz