piątek, 18 lutego 2011

Hakońskie okolice


Okolice, w których mieszkamy są naprawdę nieziemskie. Gdzie się nie pojedzie, jest pięknie. Oczywiście jak to codziennie się widzi, to trochę przestaje się człowiek zachwycać. Ale na codzień widzimy tylko hotel i góry w okolicy (które tak naprawdę nie są fajne bo zasłaniają nam widok na Fuji). Hakone leży w kraterze wygasłego wulkanu. Więc na środku mamy górkę i na bokach mamy górki. I w takim kółku w środku jest rozrzucone Hakone. Składa się z paru głównych części. Jest Hakone-Yumoto – najbliżej cywilizacji i najniżej położone. Tam jest najwięcej sklepików z pamiątkami i największy gwar.


Jest Miyanoshita, gdzie jest nasz hotel i nic więcej ciekawego. Jest Gora, z której się jedzie kolejką linową do Owakudani – buchającego parą szczytu, z którego widać Fuji.


I jest jezioro Ashi. Północna część (od strony Owakudani) nie jest tak ciekawa. Ale można tam wsiąść w rekonstrukcję pirackiego statku i popłynąć na południe (jeśli się ma na tak drogą wycieczkę pieniądze).


Z południowej części jeziora Ashi widać Fuji :)


I jest tam świątynia Hakońska. Z historią, która zachwyci każdego, kto zna choć trochę najważniejsze nazwiska w japońskiej historii.



Pośrodku jeziora, od wschodniej strony jest kolejna, krótsza kolejka linowa (Komagatake Ropeway). Ze szczytu góry Komagatake też widać Fuji. Oczywiście jak pogoda pozwoli... Nam za bardzo nie pozwoliła, bo jeśli na niebie są jakiekolwiek chmury, to wszystkie lubią się gromadzić właśnie wokół góry Fuji. Za to z drugiej strony jest piękny widok na całe jezioro Ashi.


Niestety jeżdżenie nawet po samym Hakone nie jest zbyt tanie. Wszystko dlatego, że jest rozrzucone na dużym terenie, i pociąg np. musi zjechać z góry. My mieszkamy ponad 400 m n.p.m., a ocean jest gdzieś 15km stąd. Więc pociąg dosłownie się wspina. I jedzie powoli, bo co chwilę zmienia kierunek jazdy. I przez to, że jedzie zygzakiem pokonuje więcej km, niż jakby to było w prostej linii. Ta zmiana kierunków też jest atrakcją turystyczną, którą Japończycy się podniecają. Bo to chyba jedyne miejsce w całej Japonii, gdzie pociąg zmienia kierunki jazdy. Jak jeździłam do Poznania z okolic Zielonej Góry nie wiedziałam, że powinnam się tak podniecać tym, że pociąg zmienia kierunek jazdy w Czerwieńsku. I ta zmiana kierunków chyba dodatkowo podnosi cenę biletów. Więc do bankomatu obsługującego polskie karty np. jak jedziemy, to płacimy prawie 10zł za bilet w jedną stronę. Jak chcemy pojechać do Odawary – dużego miasta, gdzie jest tańszy duży sklep (Don Kichot rządzi!), oddział sieci komórkowej i takie tam, to płacimy ok. 40 zł za bilet w dwie strony (to jest 12 km... i jedzie się 50 minut...). Do Tokio jest tylko 70km, ale też nie jest zbyt tanio. Wychodzi ok. 50 zl w jedną stronę. Do Tokio jedzie się z 2 godziny. Choć zależy czym. Jak chce się oszczędzić jedzie się wolniej ;) Do Kioto podobno mamy 3 godziny. Podobno. Ogólnie mówiąc, mamy wszędzie blisko, ale trochę kasy mało żeby tak wszędzie jeździć. Bo wszędzie drogo. Ale raz na miesiąc można gdzieś wyskoczyć. A raczej trzeba ;) Trzeba wszystko zobaczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Autorki

Szukaj na tym blogu