sobota, 19 lutego 2011

お待たせいたしました…

1-15.01
お待たせいたしました…

Nawet nie wiem kiedy ten czas minął. Już dwa tygodnie minęły od początku nowego roku, a ja przez natłok pracy i wydarzeń mam wrażenie, że minęły 3-4 dni raptem…

お待たせいたしました、お部屋までご案内おまち…-様!Co po polsku mniej więcej oznacza: "Oczekujący (na wskazanie drogi do pokoju) Pan/Pani X! Przeprazaszam za tak długie oczekiwanie…"
(chociaż po polsku to ciężko jest mi oddać wszystkie niuanse tego zdania, dlatego brzmi trochę nie tak, sorry)

Stało się!!! W końcu pierwsze goannaie po japońsku za nami:) W końcu było nam dane wyjsć na środek lobby i wywołać klientów, a następnie oprowadzajac po hotelu, doprowadzić ich do ich pokoi.

Ale nie było łatwo…
Najpierw był test robiony przez pracownicę miesiąca..osobę aż nadto profesjonalną, nadgorliwą, czepiającą się strasznych banałów. (bynajmniej nie jest to tylko moja „polska” opinia) Współpraca z nią była dla mnie dość stresująca, zwłaszcza, że pracownica miesiąca wcieliła się w role klienta upeirdliwego do granich…Cóż, nie poszło mi tak jakbym sobie wymarzyła, co okupiłam łzami (beksa!!!:D).
Niestety te łzy widziała również i pracownica miesiaca, którą cała sytuacja niewiedzieć czemu, rozbawiła. Piszę, że "niestety", ponieważ ta moja chwila słabości spowodowała, że przez następnych kilka dni obchodzono się ze mną jak z jajkiem…:D Trochę mi było głupio z tego powodu, ale co zrobić, jestem tylko bardzo niedoskonałą istotą...:)
Na następny dzień było już o wiele lepiej, a goście są o wiele mniej stresujący i o wiele bardziej mili niż pracownica meisiąca.

Jak na tą chwilę nasze goannaie wygladają tak, że to my wywołujemy klientów, oprowadzamy ich po hotelu i doprowadzamu do pokoi, wszystko tłumaczymy co i jak w pokoju jest, a nasz senpai idzie z tyłu i w razie czego dopowiada to o czym my ewentualnie zapomniałyśmy, robi sprostowanie jeżeli się pomyliłyśmy, a na koniec całą wiązanką przeprasza uprzejmne za nasze niedociągnięcia ale my tylko kenshuusei (stażysta) jesteśmy, uczymy się dopiero; przepraszam, proszę wybaczyć uprzejmie te niewystarczające wytłumaczenia, ale to tylko kenshuusei z Polski; czy szanowny klient na pewno wszystko zrouzmiał, bo przepraszam, ale naprawdę to tylko kenshuusei, najmocniej przepraszam…itd. Tak jest właściwie zawsze, nawet jeśli klient po naszym oprowadzeniu powie ze jest ok i nie ma żadnych pytań i wątpliwosci.

No tak…, pewnie daleko nam jeszcze do doskonałości, czy do zostania pracownikiem miesiąca:D Jak to nam jest tłumaczone i bardzo często powtarzane, że to jest praca w seebisu i że klient jest Panem, a jego satysfakcja jest najwazniejsza, a poza tym my dostajemy za swoją pracę pieniądze, wiec wszystko musi być tip top, w 100%, bo 99% to za mało..no powiedzmy, że coś w tym jest.

Po pierwszych dniach goannai, oceniam swoje „występy” za satysfakcjonujące, jeszcze troche mi miejscami brakuje „nagare”/ płynności, ale z czasem i to przyjdzie. Najważniejsze, jak powiadają, że jest sporo keigo, nie zapominam o hijouguchi( wyjście ewakuacyjne), bo to jest informacja na miare życia i smierci klienta (!!!); o tym, że jak cokolwiek to proszę pod nr 8 w telefonie na front desk; na kolacje do odpwoiedniej restauracji myśle, że trafiaj; wiedza, że w ich pokoju w łazience też onsenowa (woda z gorących źródeł) leci; z tego co widze uczestnicza w hotelowej kannai tsua (taka tam „wycieczka po hotelowych budynkach z przewodnikiem, który opowiada o historii hotelu) więc rozumieją jak im tłumacze, że coś takiego się odbywa; na do widzenia uśmiechają się, mówiąc „daijoubu” (wszystko ok.) więc nie jest źle..:)

W pierwszym tygodniu stycznia gosci jeszcze było sporo, bo koniec starego i początek nowego roku obfituje w Japonii w dni wolne od pracy. A skoro gości sporo to i pracy sporo, wiadomo.
Ostatnio sezon noworoczny się skończył, jest mniej klientów, co nieoznacza, że jest mniej pracy, bo nasi przełożeni zawsze cos wymyślą:)a skoro nie ma dużo klientów tyle i jest mniej goannai, to przeważnie są to prace czysto fizyczne jak np. prace porządkoweróżnego rodzaju, które ostatnio moje ciało coraz gorzej znosi:)
W tej pracy, jeżeli własnie nie stoisz w drzwiach i nie witasz klientów, to zawsze gdzieś latasz i coś robisz, jak już pisałam nie ma mowy, że jest wolna chiwla poza przerwa, bo każda „wolną” chwilę można i należy wykorzystać robiąc cokolwiek nawet po raz drugi/trzeci/czwarty, ku satysfakcji klienta i dobra zakaldu pracy!:)

Teraz poruszę przykra dla nas – pracowników w Japonii, kwestię - napiwki... Niestety, w Japonii nie daje się napiwków…:( Nie ma takeigo zwyczaju w ogóle. Oczywiście zdarzaja się tacy klienci, co dają napiwki, chyba zwłaszca nam, bo jestesmy cudzoziemkami, ale takich gości jest mało. Inna sprawa, że nie bardzo możemy przyjąć napiwek jeżeli widzi to jakiś nasz japoński kolega z pracy (oczywiście nie genearalizujmy, że wszyscy), bo to nieladnie i niewypada.. Praca sama w sobie ma być nagrodą. Ech…ile ja o tym usłyszałam wywodów od pracownicy miesiąca, po tym jak jeden raz przyjęłam przy niej napiwek ..Ona ”musiała” przepraszać klienta i przeze mnie przyjąc też swój..(oj biedna!). :D
Ostatnio doszło do dość komicznie wyglądającej sytuacji, kiedy jeden klient leciał za mna i za Kasią przez caly parking, chcąc nam dac napiwek, a my, że byłyśmy wtedy wystawione na baczne oczy naszych współpracowników, grzecznie udałyśmy, że nie słyszymy jak klient za nami goni i uciekłyśmy do środka budynku. Ile po drodze w duchu sobie powyklinałyśmy to nasze..:D Tak to już jest. Szkoda. Większość cudzioziemców, którzy odwiedzają Japonię niestety wiedzą, że tutaj napiwków się generalnie nie daje, wiec z nich też mamy marny pożytek…:D Niektórzy cudzoziemcy, którzy nie wiedza, że tak jest i chcą dać napiwek, baaardzi dziwią się jak Japończycy odmawiają jego przyjęcia, bo chcą tym po prostu docenić dobrze wykonaną pracę, ale tutaj nie jest to tak odbierane.

A tak z zupełnie innej beczki …W tym tygodniu w naszym hotelu krecili jakis film dla tv japońskiej, więc często można było się natknąć na jakies kamery, oświetlenie itd. Jeden raz jak robilam baggeji in, czyli zanosilam torby klientow do ich pokoju, to śmiesznie wyszlo, bo skręcam w jeden korytarz a tam bum !– zdjęcia akurat pstrykali, wpadłam w sam środek tego wszystkiego i zrobilo się śmiesznie, jak zaczęłam manewrowac po planie zdjęciowym z wielkimi walizkami w rękach..Może zagram jakis maly epizod?:)
Laska która była najwyraźniej gwaizdą tego filmu, bardzo ładna, wydawała się całkiem miła, uśmiechała się jak ja się spotkało itd., czego nie można powiedziec o laskach które były jej asystentkami i które za nia non stop łazily nosząc różne rzeczy..bardzo nieprzyjemne…No ale staram się je zrozumieć, bo wiem co to znaczy nosić cieżkie bagaże. Może były po prsotu zmęczone swoją pracą:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Autorki

Szukaj na tym blogu