niedziela, 6 lutego 2011

Fujiya Hotel welcomes new members!




Fujiya Hotel welcomes new members!


Informacje o tym, który hotel przyjął nas na staż wiedziałysmy na dwa miesiące przed wyjazdem, więc każda z nas miała sporo czasu by sobie sprawdzić co to jest ten Fujiya Hotel – jeden z najstarszych hoteli w Japonii, zbudowany jeszcze w erze Meiji (dokładnie 1878 r.), słynny jak wyspy długie i szerokie, a w dodatku zlokalizowany w świetnym miejscu – Hakone. Hakone znajduje się około 80 km od Tokio i słynie z gorących źródeł , jeziora Ashi i pięknych widoków, z wielu miejsc można podziwiać górę Fuji. すごい!Wspaniale! Właściwie przez cały rok zjeżdża tu mnóstwo turystów (dużo wśród nich tych „dzianych”) z całej Japonii (i nie tylko), chociaż wiadomo, Tokijczyków najwięcej.
No więc oto i on – Fujiya Hotel w całej swojej okazałosci ukazał się naszym oczom. Nieźle, nieźle…

Powitało nas dwóch pracownikwów 人事課jinjika, czyli działu personalnego, z których jeden został od tego dnia naszym opiekunem i Aniołem Stróżem. Na poczatek obowiązkowe 自己紹介jikoshoukai, czyli ładne przedstawienie się i wymiana meishi – wizytówek (w tym miejscu podziękowania dla naszego Patrona, pana O. – wszyscy byli zachwyceni naszymi meishi, a właściwie to faktem, że je w ogóle posiadamy:D) i taka tam gadka-szmatka, przy czarce zielonej herbaty.

Przyjęto nas baardzo przyjaźnie i serdecznie. Ponieważ po 2 latach nauki na UAM naprawdę jestes w stanie prowadzić jakakolwiek rozmowę po japońsku, wszystkie nowo napotykane osoby były pozytywnie zdziwione wręcz naszą znajomością języka, więc myślę, że pierwsze wrażenie było dobre. (zwłaszcza,że ja odnsiosłam wrażenie, że nie spodziewano się na początku po nas chyba nic po za „Konnichi wa. Watashi wa Hania desu”:D )
Na zapleczach calego hotelu pozawieszali nasze zdjecia z podpisami „Welcome new members” :)
Jak już pooprowadzano nas z grubsza po hotelu i pozwolono nam zjeść obiad, zaprowadzono nas do naszego pokoju w żeńskim akademiku. Zanim wyruszyłyśmy na spotkanie z naszym pokojem, mówiono nam „Przepraszamy, nie jest zbyt duży./Przepraszamy, akademik nie jest zbyt nowy,jest stary”, ale szczerze powiedziawszy rzeczywistość nas zaskoczyła…Nie oczekiwałam luksusów, ale stan pokoju nas nieco zaskoczył..Wieczorem, sprzątanie pokoju zajęło nam ze trzy godziny, a zakup podstawowych środków czyszczących pochłonął troche kasy..Na pewno nie jest on duży, ale jak na japońskie warunki uważam, że najmniejszy też nie jest, więc o tyle to jest pocieszające. To co uderzało w calym akademiku to na pewno zimno, które, jak wkrótce odkryłyśmy, nie zabijemy klimatyzatorem włączonym nawet na 30 stopni. Poza tym pokój ubogi był w jakikolwiek sprzety – na powitanie miałyśmy tylko: 2 łózka i wbudowana w ścianę małą szafę. Aaaachaaa…jest jeszcze telewizor z początku lat 90-tych, poobklejany wokoło czerwona, czarną i białą taśmą, nie wiem czy dlatego, że bez nich mógłby się rozlecieć, czy te taśmy sa na nim, żeby ładniej wyglądał. It’s a mystery:D
No i rozczarowanie nr 1 na początku: w akademiku jest tylko jedno ofuro dla wszytskich i nie ma oprócz niego ani jednej „zachodniej” łazienki..tez wiedziałyśmy o tym, że łazienki sa wspólne, ale myślałysmy jednak, że łazienki, a nie japońskie ofuro... ( dla tych mniej zorientowanych: ofuro to tradycyjna japońska łaźnia, w której wszyscy razem zazywają relaksującej kąpieli w mega gorącej wodzie, po uprzednim dokladnym umyciu się ). Ja osobiscie bardzo szybko doceniłam uroki ofuro, ale nie ukrywam, że czasami brakuje mi własnej łazienki i intymności, ale co zrobić.: „Do in Rome as Romans do:D”
Na pewno też od razu doskwierał nam bardzo brak internetu w pokoju, ale obiecano nam jak najszybsze załatwienie sprawy, więc czekałyśmy cierpliwie zniecierpliwione:D ile czekałyśmy, już wiadomo:)

Stojąc tak w naszym pokoju, podczas jego prezentacji, chyba jedynymi myślami, które wtedy zaprzątały nasze głowy to: „No dobra dobra, już skończmy na dzisiaj, zostawcie nas już dzisiaj w spokoju, dajcie nam posprzątać i spać”…Ale nie ma tak łatwo….U naszych opiekunów w głowach, krążyły myśli typu: „Czas to pieniądz!”, „Nie ma chwili do stracenia” i „Praca czeka!”…i tak od pierwszych godzin pobytu rozpoczął się nasz tydzień orientacji i przyuczania do pracy w Fujiya Hotel. Szczerze mowiąc byłam podczas tego tygodnia wymęczona fizycznie bardzo: przyuczanie od rana do późnych godizn popołudniowych, po pracy biegiem żeby zdażyc do biura jinjika na internet bo w Polsce będą zastanawiać się czy w ogole żyjemy, nie mówiąc o tym, że w moim wypadku trauma jet lagowa trwała prawie trzy tygodnie..Chęć zaśnięcia choćby w pozycji stojącej gdziekolwiek o godiznie japońskiego czasu 10-12, czyli polskiego czasu 2-4 w nocy była ooogromna…a my przez pierwszy tydzień miałysmy raptem 1 dzień wolnego.

To troche sobie pomarudziłam…ale poza tymi małymi defektami, nasi gospodarze na prawdę starali się przyjąc nas jak najlepiej. Wszyscy byli straaasznie uprzejmi i mili, trudno opisać. Ponieważ nasz pobyt tutaj do krotkich należeć nie będzie, miałysmy na poczatku pare próśb, choćby o stół czy krzesło do pokoju:D Za każdym razem miałam wrażenie, że dla nich jest niemal sprawą honoru by w jakikolwiek sposób i w miare możliwości szybko spełnić nasze prośby, wykazywali się przy tym dużym zrozumieniem. To jest nieziemskie tutaj.

Ok, oto nasz program na nadchodzące 10 miesięcy:
8 grudzień - 15 luty – Guest Relation
16 luty – początek lipca – Restauracja
Początek lipca – początek września – Kikkasou (czyli hotel i restauracja w stylu japońskim; będziemy nosic kimona – yeeey! :) )

じゃあ、仕事をしよう!DO ROBOTY! :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Autorki

Szukaj na tym blogu