piątek, 18 lutego 2011

Dormitorium (tudzież Akademik)


Miejsce, w którym okazało się, że będziemy mieszkać powiało grozą, gdy je pierwszy raz zobaczyłyśmy. Oczywiście wszyscy nas na wstępie przepraszali za warunki, ale podobno nie było nic lepszego. Po trzech godzinach sprzątania okazało się, że da się przeżyć. Nasz pokój okazał się całkiem duży. Myślałyśmy, że skoro to Japonia, to nie będzie miejsca na postawienie stopy. Ale studenci w Poznaniu mają często dużo mniejsze pokoje. Koło okna w rogu pokoju jest za to taki ładny grzyyyb. Zasłoniłam go swoją walizką. Niestety ten koło mojego łóżka jest wyżej i nie da się go tak łatwo zasłonić, więc straszy na codzień niehigienicznym wyglądem. Przez okno trochę wieje chłodem, ale mamy klimatyzator. I po trzy koce... Tęsknię czasami za polskimi podwójnymi oknami. Tutejsze okna są tak nieodpowiednie do niskich temperatur... Strasznie nieprzyjemnie się chodzi do toalety, czy gdziekolwiek wewnątrz tego „akademika”, bo na korytarzach jest strasznie zimno (bo po co tam grzać). Czasami zimniej niż na dworze (autentycznie). Na szczęście klapa kibelka jest podgrzewana. Pewnie taniej wychodzi niż podgrzanie całego pomieszczenia. Potem trzeba myć ręce w zimnej wodzie. I zęby tak samo. Ciepła woda jest tylko na dole we wspólnej łazience (ofuro). Na początku nie byłyśmy „zachwycone” ofuro (bo trzeba się myć w jednym wspólnym pomieszczeniu ze wszystkimi), ale teraz nawet to nam się podoba. Z jednej strony znajdują się prysznice (myjemy się siedząc na niskim stołeczku, nie stojąc), a potem można zanurzyć się w wielkiej bali z cieplutką wodą. Zawsze jest pełna, ale czasami woda jest jak dla mnie zbyt gorąca ;) Można sobie w niej wyprostować nogi, położyć się i zanurzyć po szyję (siedząc na pupie na podłodze jest się po szyję w wodzie). 


Wielką przygodą było dla nas pierwsze pranie ;) Było zabawnie, bo pralki opisane są tylko po japońsku. A przecież nawet jak po polsku jest wszystko na pralce napisane, to mam czasami problemy ;) Za pierwszym razem nie udało nam się uruchomić jednej z pralek. Na szczęście inną się udało i teraz ciągle z niej korzystamy. Niestety druga z pralek okazała się być suszarką, przez co straciłyśmy 2 godziny (ale przynajmniej ciuchy ładnie się podgrzały przed praniem). W pomieszczeniu na dole dormitorium, zaraz koło ofuro (czyli wspólnej łaźni) jest 5 pralek i 4 suszarki. Najgorsze jest to, że bardzo często przy praniu coś ginie. Nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze brakuje mi jednej skarpetki, albo podkoszulki, albo rękawiczki... Zazwyczaj potem się znajduje. Po 3 tygodniach znalazła się w pralni moja podkoszulka. Ale do dziś nie odnalazłam mojej białej, długiej skarpetki... Przez co ubolewam, bo związane z nią były naprawdę piękne wspomnienia ;) Mam nadzieję, że jeszcze się znajdzie.

 Wygląda nieciekawie, ale pierze nam się dobrze ;)

Najgorsza rzecz dotycząca dormitorium, to chyba to, że Japonki tutaj są czasami strasznie głośne i mają gdzieś sąsiadów, którzy może jutro idą na 8 do pracy. Nasze sąsiadki często wracają z pracy po 22 i są głośno czasami do 1-2 w nocy. Za pierwszym razem mało zawału przez nie nie dostałam, bo zaczęły się drzeć wniebogłosy o północy. Obudziłam się oczywiście, a serce mi zaczęło walić jakby nie wiadomo co się stało (chyba normalny odruch, jak w środku nocy budzi cię krzyk). Po chwili zaczęły śpiewać „Happy Birthday” i klaskać, więc już wiedziałyśmy dlaczego krzyczały w momencie, gdy wybiła północ... Do 2 w nocy nie mogłam zasnąć, a do pracy szłyśmy na 8... Po kolejnej dość głośnej nocy poszłyśmy do naszych dwóch aniołów stróżów (a co!). Po paru nocach, kiedy zbytnio się nie uspokoiły i kolejnym naszym marudzeniu jedna noc była spokojna. Może nawet dwie. No ale później z okazji Wigilii była oczywiście kolejna impreza. I to największa i najgłośniejsza. My i tak nie spałyśmy do 3 w nocy, bo chciałyśmy na kolację wigilijną zadzwonić do domu, ale bez przesady. Równie dobrze mogłyśmy iść do pracy na następny dzień. A poza tym tutaj strasznie wszystko się niesie po korytarzu. No i trudno, żebyśmy się nie wkurzały, jeśli na imprezę do pokoju obok zwaliło się z 7 bab. Impreza skończyła się tym razem o 1:30. A było naprawdę głośno. Koleżanki  z Indonezji mieszkały 2 piętra niżej, ale miały podobny problem. Może akurat nie miały imprez obok siebie co chwilę, ale ich sąsiadki, tak samo jak nasze zamykają drzwi trzaskając nimi z całej siły. Nawet po północy. A takie jedno trzaśnięcie nawet mnie wybudza ze snu. I gadają normalnie i śmieją się na korytarzu, nawet bardzo późno w nocy. I u nas słychać dokładnie wszystko, co się dzieje na korytarzu, bo tu nie ma prawie żadnej izolacji przed dźwiękami między pokojami a korytarzem (bo wszystko jest bardzo nieszczelne).

6 komentarzy:

  1. A ja myślałam, że Japonia jest mega rozwiniętym krajem, że akadamiki są na ful wypasie;)Czyli jednym słowem macie pecha, ale i tak zazdroszcze że tam jesteście, tzn. w Japonii^^ Powodzenia dziewczyny!
    Ps. Fajna notka! Ciekawie się cztało:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadal nie rozumiem działania łazienki ;p
    Pat

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozbierasz się przed wejściem, zostawiasz ciuchy i ręcznik w szafce, bierzesz swoje mydełka i szampony w koszyczku, który kupiłaś w sklepie 100jenowym i wchodzisz goła do środka. Jeśli ktoś jest akurat w środku spojrzy się na Ciebie, przez co poczujesz się jeszcze bardziej naga, ale dzielnie powiesz "dzień dobry". Siadasz sobie na tym stołeczku, odkręcasz wodę w prysznicu i myjesz się. Potem jeśli masz czas, a woda nie osiągnęła niechcący temperatury wrzątku, wchodzisz już umyta do bali z wodą (choć chyba wystarczy jak przed wejściem tylko się opłuczesz wodą z prysznica) i wygrzewasz swoje obolałe ciało. Jeśli są koleżanki, to plotkujecie siedząc w środku. Potem zbierasz manatki, wychodzisz tam gdzie zostawiłaś ciuchy, wycierasz się szybko, bo jest strasznie zimno (nie ma tam ogrzewania) i uciekasz do pokoju szczęśliwa z powodu wykonanego zadania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostro! Zdecydowanie wolę prysznice z polskiego akademika! I na pewno bym zamarzła.
    Pat

    OdpowiedzUsuń
  5. 32 yrs old Desktop Support Technician Minni Marquis, hailing from Keswick enjoys watching movies like Chapayev and Book restoration. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Boxster. Internet

    OdpowiedzUsuń

Autorki

Szukaj na tym blogu