czwartek, 14 kwietnia 2011

お医者さんで, czyli u lekarza

Ponad miesiąc czasu żadna z nas nie wrzucała żadnego nowego wpisu...Cóż, to starszne trzęsienie ziemi spowodowało u nas niezłe zamieszanie, efektem którego jest to, że w Japonii w tej chwili jest już tylko jedna para niebieskich oczu (:P)...moja.
Kasia wrócila do Polski, ale wiem, że jest jeszcze sporo rzeczy/obserwacji z pobytu w Japonii, o których będzie chiała napisać:)
Ja zostałam, o całym tym zamęcie jeszcze napiszę, ale wszystko w swoim czasie.
Teraz wracam do tego na czym skończyłam, czyli wydarzeniach z początku lutego...


お医者さんで, czyli u lekarza

Odwlekałam to tak długo jak mogłam. Chciałam być dzielna, udawać, że tak bardzo mnie nie boli i w ogóle na pewno w końcu przestanie bolec, bo ile może...?:D Mówię o moich barkach i ramionach, zwłaszcza prawym…

No ale co zrobić jak boli jak cholera, w dodatku od meisiąca..? No i jak długo mogę wysługiwać się Kasią przy ściąganiu odzieży z górnej partii mojego ciała każdego wieczora po pracy, bo nie mogę rąk do góry podnieśc…?

Bolało mnie od poczatku stycznia. Być może na pierwszy rzut oka na Pudziana nie wyglądam, ale za lebiodę się nie uważałam:D Pisałam nawet w jednym z wpisów, że komplementowano mnie jako chikaramochi – siłacz (ha!), więc jak zaczęło mnie coś mocniej boleć pomyślałam, że to tylko zakwasy od tego codziennego noszenia bagaży i że wkrótce moje mięnie się wyrobią i ból minie. Ale tak się nie stało…

Przez pewnien czas myślałam, że boli mnie tak bardzo dlatego, że mnie przewiało od tego stania na zewnatrz jak było bardzo zimno, ale okazało się, że i ta (mója własna) diagnoza się nie sprawdziła.

Z poczatkiem lutego ból stawał się nie do zniesienia , tak, że nawet nie mogłam się porządnie wyspać. Trudno, należało podjać dorosłą i odpowiedzialną decyzję – czas udać się do お医者さん(oisha-san, czyli do lekarza! ( Nie żebym nie wierzyła w japońska służbę zdrowia, po prsotu baaardzo nie lubie chodzic do lekarza, niezależnie na jakiej szerokości geograficznej się znajduję i tyle…)

Kiedy powiedziałam o moim bólu i chęci pójscia do lekarza, nasze Anioły poruszyły się tym bardzo. Od razu powiadomiły o tym naszego kachou, zwolniono mnie na następny dzień z pracy, a żeby nie było mi smutno Kasi tez pozwolono ze mną pójść dla towarzystwa. Ponieważ nie za bardzo orientowałabym się do której przychodni mam się udać, no i wolałam na wszelki wypadek mieć przy sobie „tłumacza”, nasza Anielica pojechała z nami. (I całe szczęście!)

Na sam początek wpisałam się na listę oczekujących i dostałam dwustronna ankietę na której dokładnie musiałam zaznaczać przebyte choroby i tym podobne rzeczy. Że całośc była po japońsku to obwaiam się, ze gdyby nie pomoc Anielicy, jedną z niewielu rzeczy jakie potrafiłabym zrobić w tej ankiecie byłoby narysowanie kułeczka na rysunku człowieka w miejscu gdzie mnie bolało…:D Po dwóch latach nauki nie jestem niestety obeznana w medycznych terminach…

Usaidłam w hallu na ławeczce i czekałam przy dźwiękach „relaksującej muzyki” (ona jest wszędzie w Japonii!....wszędzie!) płynącej z głośniczków na swoją kolej. Po około 20 minutach usłyszałam „Hanna M-san!”.
Weszłam (oczwiście z Anielicą) do małego pokoiku, w którym pielęgniarka uprzejmie mnie powitała i jeszcze raz przejrzała ze mną ankietę, upewniając się, że to co zaznaczyłam pięknie na obrazku rzeczywiście mnie boli.
Po chwili przeszłam do pokoju obok, gdzie czekał lekarz. On też zaczął od ankiety, zadał kilka dodatkowych pytań, obejrzał bolące miejsce i zarządził prześwietlenie.

Myśląc w kategoriach polskiej rzeczywistości, byłam pewna, że będę musiała na to prześwietlenie podjechać na nastepny dzień, bo trzeba się umówić, czy zapisać, czy coś takiego jeżeli to nie jest emergency, ale po kolejnych 20 minutach wywoływano ponownie moje imię do pokoju prześwietleń. Za kolejnych 20 byłam z powrotem na kzresełku w gabinecie senseia, oczekujac na wyrok:)

Oto i (moje) prawe ramię i bark na zdjęciu- wskazał doktor... Yeey! – z kośćmi wszystko ok., nic się nie dzieje. (No to co mnie tak starsznie boli?) Chwilę jeszcze pokontemplowaliśmy wspólnie zdjęcie rentgenowskie (nieźle na nim wyszlam :P), a zaraz potem na stole pojawił się plastikowy model przedstawiający mięnie ramion i barków (hit!), a sensei pokazując wszystko pięknie na tymże modelu, przeszedł do diagnozy…

Cóż, jednym prostym słowem mówiąc co się stało z moimi mieśniami: 使い過ぎる (tsukaisugiru) –zużyte/używane nadmiernie…No tak, w sumie logiczne, biorac pod uwagę co ostatnio wyprawiałam:) Niby nic takiego starsznego, ale troche przestarszyłam się wizją nakreśloną przez lekarza, że jak tak dalej będę nadużywac swoich mięśni to za 10 lat, będę miała ramię jak staruszka…

Dostałam cały zestaw lekarstw, plastrów rozgrzewajacych i maści, zalecenie, aby pod żadnym pozorem nie nosić nic cieżkiego i jak w prawdziwym moderu kaiwa rodem z naszego szkolnego podręcznika z II roku (:P) zostałam pożegnana słowami お大事に!(Odaiji ni!/Proszę na siebie uważać!) .

Odebrałam wszystkie swoje lekarstwa przy tym samym okeinku przy którym się rejestrowałam i byłam wolna i pełna nadzei, że wkrótce ból ustapi. (Dość ciekawe było dla mnie też własnie to, że nie musiałam udać się do apteki sama, tylko dostałam od razu po wizycie wszystko co potrzebuje w tym samym miejscu. Bardzo to wygodne.)

Zastanawiałm się tylko co ja będę robić w tej pracy, skoro nie mogę nosić nic ciężkiego…? Różne prace fizyczne zajmują przecież spora część dnia…na dodatek niedługo czekała nas zmiana – kończył się nasz staż na Guest Relation i od 16 lutego miałyśmy przejśc do restauracji, o której wszyscy nam mówili, że to hardcore...
I tutaj z pomocą po raz kolejny przyszły nasze Anioły:)
Ale to jest już zupełnie inna historia.

2 komentarze:

  1. teraz możesz nowy rozdział kaiwy napisać:D
    dzul

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm...mi się wydaje, że przydałaby się instrukcja obsługi tej ankiety, która musialam wypełniać:D

    OdpowiedzUsuń

Autorki

Szukaj na tym blogu