10 lutego nastąpiła rzecz niesamowita. Nie chodzi mi o to, że mogłam po raz pierwszy przekonać się o tym jak szybko jezdzi Shinkansen…(a jezdzi naprawdę szybko). Był to dzień , w którym przeniosłam się w czasie o jakieś 20 lat wstecz by jeszcze raz poczuć się jak dziecko:) W przeddzień powrotu do kraju stażystów z Indonezji, pojechaliśmy razem do tokijskiego Disneylandu:D
Pojechaliśmy super szybkim Shinkansenem. Jak jezdzimy do Tokio „normalnym” pociągiem, podróż z Odawary zajmuje około 1 godziny 40 minut. Shinkansen ta samą trasę pokonuje w 40 minut…:) Jedzie naprawdę szybko, czego w ogóle nie czuć, jest bardzo cicho i wygodnie. (Ech! Chciałabymm zapomnieć o PKP!:D) Jedynym „ale” co do Shinkansenów jest, jak się można domyślić, cena biletu. Tanio niestety nie jest. „Normalny pociąg” kosztuje nas 850 jenów w jedną stronę, Shinkansen kosztował (całe szczęście nie nas...) 3100 jenów.
Welcome to Disneland Tokio! Już z daleka widać wielki pałac księżniczki, który jest oczywiście atrapą..Jak byłam dzieckiem i widziałam taką sama atrapę w tv jak pokazywali Disneyland na Florydzie nie chciałam uwierzyć jak Mama mówiła „Dziecko, to nie jest prawdziwy zamek!”…Cóż….Mamo… miałaś rację…:P
Wszędzie jest strasznie kolorowo, z głośników non-stop wydobywa się przesłodzona muzyka z bajek (osobiście po dłużym czasie miałam jej trochę dosyć..powiedzmy, że wolę cieższa muzykę...)i przeróżne atrakcje, gdzie by się nie poszło.
Niemal co krok można się natknąć na postać z jakiejś bajki pozującą do zdjęć i machajacą radośnie (słowa nie oddadzą tego jak radośnie:P) wszystkim wokoło rękami. Do zdjęcia z Myszką Mickey i Minnie trzeba było czekac około 40 minut… Nie chcialo mi się...
Pełno sklepów z przeróznymi pamiątkami - od maskotek,breloczków, ubrań, aż po rzeczy do wyposażenia mieszkania…wszystko z ulubionymi postaciami z bajek Disneya, do wyboru. W jednym ze sklepów można było kupić Mickey&Minnie Mouse jako laleczki hinamatsuri (profanacja!:D).
Chyba największym powodzeniem wśród pamiątek cieszyły się uszy myszki Mickey albo Minnie, bo co druga osoba nosiła cos takiego na głowie…
Ludzi masa…! To musi być starszne co tutaj się dzieje w weekendy, skoro my byliśmy w czwartek,a żeby dostać się do niektórych atrakcji trzeba było odstać swoje nawet po 2,5 – 3 godziny w kolejkach…
Kasia, ja i nasza Anielica nie chcąc stać po 2,5 godziny w kolejce do Splash Mountain (łódka, którą zjezdża się gwałtownie w dół) poszukałyśmy atrakcji na których czekanie nie zajęło nam więcej niż 30 minut. I tak, w Fantasyland udało nam się przejechać łódką cały świat w miniaturze, jak to reklamowano po angielsku „happiest cruise that ever sailed” . Rzeczywiście bardziej „kawaii” świata nie można zobaczyć..do tej pory czasami włącza mi się w głowie piosenka która tam leciała „世界はひとつ” tłumaczona na angielski „It’s a small world after all…”, ogłupiające:P.
Odwiedziłyśmy też domek Chip&Dale'a, „poszalałyśmy” gokartem na torze wyścigowym, powłóczyłysmy się po Toon Town, a nawet przeleciałyśmy się statkiem kosmicznym ze Star Wars w Tomorrowland (yyeeey!!!):)
Później był jeszcze Jungle Cruise (do obrońców zwierząt: to były tylko poruszajace się figury…) i Western River Railroad (ciuchcia, która objeżdża cały Disneyland dookoła).
A jak zrobiło się ciemno, parada Dreamlights... (takie show gdzie kolejno na specjalnie podświatelanych platformach „jadą” postaci z bajek). Na więcej się nie zdążylismy załapać…Te kolejki...
fot. Kasia
fot. Kasia
Ja miałam straszną nadzieje, że tego dnia uda mi się spotkać… Gumisie:D Starsznie lubiłam tą bajkę, chyba najbardziej ze wszystkich Dobranocek Disney’a emitowanych za czasów mojego dzieciństwa o 19.05 na TVP1 w każdą niedzielę. Schodziłam caly Disneyland i nic!!! No gdzie one się podziały???
Gumisie:)
Żadnego Gumisia nie spotkałam. ..:( Niestety…W Japonii nikt właściwie tej bajki nie zna…:( Co zrobić…dobrze, że nie jestem już dzieckiem i rozumiem, że nie wszystkie marzenia mogą się spełnić…:P
Tak w ogóle to w Disneylandzie pracuje chyba w jednym miejscu najwięcej cudzoziemców w całej Japonii!:D no ale to w sumie nic dziwnego...No bo kogo innego zatrudniliby do odegrania Kopciuszka, Śpiącej Królewny, Alicji w Krainie Czarów, czy Piotrusia Pana??? Wszystko to właśnie są gaijini:D ich kostiumy są rzeczywiście „bajkowe”,ale przez starszliwie gruba warstwę makijażu na twarzy wygladają jak figury woskowe, które w cudowny sposób ożyły…
I tak minął nam cały dzień. Wieczorem do Hakone wróciłyśmy już tylko my dwie – stazyści z Indonezji zostali w Tokio, bo na następny dzień mieli samolot do domu…Papa!:<
Ps. Czy ktoś wie gdzie można spotkać Gumisie???...:P
Gumisie... hmm może Disnayland Paris??
OdpowiedzUsuńw Paryżu nie ma gumisiów.:)
OdpowiedzUsuń